Homo homini monstrum. |
|
| Rudera | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Rudera Sro Sie 25, 2010 5:59 pm | |
| Niegdyś piękny dom, dziś nieskładna kupa cegieł i drewna noszących na sobie piętno ognia. Chociaż domek został porzucony szmat czasu temu, da się gdzieniegdzie znaleźć przedmioty używane na co dzień: dzbanki, łyżki, koraliki, a nawet flakonik po perfumach. Obecnie dnie przeczekuje w nim Satavius, dlatego lepiej nie zapuszczać się w te rejony, jeśli nie wie się, kogo się tam zastanie. | |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Nie Wrz 19, 2010 11:55 pm | |
|
- Zwracasz większą uwagę na obrazy, czy dźwięki...? - zapytał gdy już prawie dotarli do Maisowego 'dziedzictwa' - kilku grządek marchewki rosnących przed zrujnowanym domem. Satavius nie wiedział, czy dobrym pomysłem jest sprowadzanie kogoś na miejsce swego dziennego spoczynku i schronienia przed całym złem świata i dnia. Jednak... Jest ryzyko, jest zabawa.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Pon Wrz 20, 2010 11:44 am | |
| Objąłby go - oczywiście, że by go objął, pocałował, polizał, cokolwiek, jednak prawa część ludzkiego ciała dziwnie otępiała, nie chciała za nic podporządkować się Oscarowej sile woli. Inkub więc cierpiał z powodu braku możliwości uzewnętrznienia swej demonicznej natury, a jego ręka zwisała bezwładnie między ciałami. Oblizywał usta nietypowo, bo z niepewności. Dopiero potem odkrył, jak bardzo to podniecające uczucie! Miasto zaczęło rzednąć, po czym zupełnie znikło. Wysokie budynki ustąpiły miejsca tym niższym - jednorodzinnym (a fuj!) - a w końcu zamiast nich pojawiły się wysokie drzewa otulające piaszczyste ścieżki zielonością liści i ostrością gałęzi, które maltretowały jego policzki (wampir oczywiście miał je w poważaniu!, a one chyliły przed nim pędy). Księżyc wciąż towarzyszył tej dziwnej parze, a Oscar zaczynał się zastanawiać, do czego to wszystko prowadzi. Czyżby do czarnowłosego i czarnookiego ciała porzuconego gdzieś w środku lasu, pozbawionego choćby kropelki krwi? - cóż, to prawdopodobne, choć Oscar wolałby tego uniknąć. Jak chyba każdy o zdrowych zmysłach. Ten wampir był dziwny (nawet nie wiedział, jak się do niego zwracać, bo chyba "słodki nietopereczku" spotkałoby się z kategorycznym protestem). Był dziwny i to nie ulegało wątpliwości - jaki normalny wampir wziąłby dawcę krwi na... coś w rodzaju randki? No, może Renard, ale byłoby to raczej zapowiedzią bolesnej gry, a to... jest po prostu ciekawe. I sam wampir - nie wyglądał na kogoś, kto chce zrobić mu krzywdę, a tak właśnie podpowiadała inkubowi intuicja. Intuicja inkuba nie powinna go nigdy zawieść... Reasumując - Oscar jeszcze nigdy nie myślał tak intensywnie... tak dużo. Gdy w końcu stanęli, chłopiec przywitał to z niewymowną wręcz ulgą - ciało wciąż pulsowało tępym bólem. Rozejrzał się kątem oka, skupiony na czynności bezgłośnego oddychania, by stwierdzić, że przecież nic tu nie ma oprócz drzew, drzew, drzew i... krzaków. Obrazy czy dźwięki? - spojrzał na wampira nieco nieufnie. Spod zmrużonych bezczelnie powiek. - Zapachy! - odrzekł po chwili pewny siebie, wtulając tym samym twarz w szyję wampira i mocno wdychając powietrze (gdy rany zabolały, nawet się nie skrzywił). Mężczyzna mógł też poczuć coś jak miękki język na szyi, ale to raczej nieznaczne uczucie. Oscar zrobił przy tym krok w przód i nieopatrznie przydepnął te malutkie, mięciutkie krzaczki wystające kępkami z ziemi, jednocześnie nieco rozłożyste... przez normalnych ludzi po prostu nazywane grządką marchwi.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Pon Wrz 20, 2010 6:21 pm | |
| Oscar przyciągał Sataviusa. Był dla niego intrygującą, niebezpieczną zagadką, istotą mistyczną zamknioną w pięknym ciele śmiertelnika. Był demonem. Demonem! Bratem w gatunku istocie znienawidzonej i znieważonej przez jego wampirycznego ojca. Krewnym złodzieja, który zabierając Sataviusowi stwórcę, wskrzesiciela, zabrał także wiarę, uczucia i większość emocji. Który odmienił młodą istotę na wieki rozrywając z premedytacją jej serce kołkiem, otępiają wzrok i spopielając skórę. Ach, jakże kilka słów może działać na nieobliczalne sługi Mefista, jakże poczucie władzy może mylić. Jakim zwodniczym mirażem jest pewne ufanie samemu sobie, którego Satavius usilnie unikał, jak ognia. Ognia, który wyraźnie istniał w młodym ciele człowieka, który, jak teraz, błyszczał w jego oczach.
- Widzę, że raczej nie wzrokiem się kierujesz... - mruknął niby ganiąc i chwytając inkuba pod pachy, jak dziecko, przeniósł dalej z marchewkowej grządki. - Uważaj, bo tu... jest... dziedzictwooo... - zrobił duże oczy i wskazał spojrzeniem na warzywa. Zaraz podniósł wzrok na demona ledwie powstrzymując śmiech. Co tak naprawdę widział wampir patrząc inkubowi w oczy? Czarną głębię, czy czarną otchłań? Co czuł raz pierwszy oddając się w nieznacznej ilości krwi temu czarnemu cherubinowi? | |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Pon Wrz 20, 2010 6:48 pm | |
| - Wzrokiem? - powtórzył Oscar, nieprzytomnie patrząc pod nogi i dając się tym samym bez przeszkód przesunąć na bok. - Zależy kiedy! Doceniam ładny wygląd na przykład, potrafię wypatrzyć w tłumie ludzi osobę o takim ładnym wyglądzie... - Nadrobił chwilę niepewności czarującym uśmiechem, kiedy znów spojrzał na wampira. Wampiry były złe - i to był zdecydowanie pierwszy i jedyny wniosek, jaki niosła za sobą ta dziwaczna znajomość. Zupełnie obojętne na wszystkie sztuczki, których go uczono jako inkuba, zupełnie zimne i lekceważące. Oscarowi nie mogło pomieścić się w ciasnej głowie pełnej rzeczy sprośnych, brudnych i intensywnie pachnących, jak coś tak ohydnego może chodzić po tym pięknym, pełnym szaleńczych emocji świecie - coś tak pustego, zupełnie jak powłoka. Świat jest ruchem, a oni byli bez-ruchem, niczym. Tak, wampir sam to poniekąd przyznał - nie mają świętości ani wartości, są, istnieją i nic ich nie wzrusza. To najobrzydliwsza rzecz, jaką Oscar kiedykolwiek widział, słyszał, czuł, dotykał. - Ble! - Skrzywił się, patrząc znacząco na wampira. Było więc tak ekscytująco! Gdyby tylko nie ta przeklęta rana... już by go rozbierał! Wodził paluszkami po tym ohydnym ciele, by potem móc zatapiać się we wspomnieniach rubasznej zabawy w gnoju. Cudownie! Cudownie by było, gdyby nie ta przeklęta rana. - Dziedzictwo? Kogo? Twoje? - zapytał znużony, uważając teraz na stopy, choć nie bardzo rozróżniał dziedzictwo od zwykłej trawy czy krzewów. Oscar nigdy jakoś nie zastanawiał się nad tym, co widać w czyichś oczach. W zasadzie nigdy się nad niczym nie zastanawiał - brał, co było. W takiej, a nie innej formie. - To... co będziemy robić? Uśmiechnął się, uroczo mrużąc roziskrzone oczy - znowu.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 12:06 am | |
|
- Oczywiście, że nie moje. - Satavius wyśmiał pomysł demona. - Ja tylko dbam o te marchewki w zamian za soczyste informacje o dniu, ludziach... i innych odrażających stworach... jakie pełzają w tym mieście za dnia. - biedne, ślepe istoty uważające się za najlepsze. Na przykład taki Oscar... Uważa wampiry za ohydne przez wyzbycie się uczuć. Nie rozumie, co prowadzi do tej pustki. Potępia i gani naturę za brzydotę, samemu pławiąc się we własnej, równie przyziemnej, jak to błoto na marchewce. Albo, dajmy na to, taki Satavius... Kieruje się tak wyrafinowaną esencją egoizmu, że może się wydać nawet miły. Jest tak pusty, że aż pełen wszystkiego, bo wszystko może wziąć i oddać, przelewając przez pryzmat własnej korzyści. Nie rozumie, co traci, a to chyba największe okaleczenie, jakie można zadać samemu sobie. Albo taki Mais. Strzyga, być może nie istniejąca nigdy jako ktoś materialny, chwali się wielkością swego serca i raz po raz unosi honorem. Nie rozumie, że nikt nie zwróci na niego uwagi bardziej, niż on sam na siebie. Co gorsza... Znajdzie się na świecie taki ktoś, kto będzie potrafił tolerować każdego z nich. A jeszcze gorzej, że ta osoba zapewne właśnie kona.
- Och, mój drogi... Czemuż czuję w tobie momenty niepewności...? - wampir uśmiechnął się podchodząc bliżej, blisko, bardzo blisko nie-znajomego. Patrzył na niego zadzierając głowę lekko do góry. - Czyżbyś bał się właśnie tego, co możemy robić? - omiótł wzrokiem całą postać inkuba od góry do dołu zatrzymując wzrok dłużej na jego ustach, szyi i... ! ostatnim, najniższym guziku koszuli. - Nie masz powodów, lecz, jeśli chcesz, możemy robić właściwie... wszystko. - ponownie spojrzał mu w oczy nie kryjąc bezwstydnego uśmiechu.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 1:37 pm | |
| - Niepewności? - powtórzył niemalże szczerze zaskoczony z rubasznym uśmiechem na ustach. - Jedyna niepewność, mój panie, która gości w mym... hm, sercu to ta, czy poradzi pan sobie z mym ognistym temperamentem. - Zbliżył do niego twarz, musnął waniliowym oddechem jego ucho, uroczo wtulając się w zimny policzek swoim. - Ze mną - dokończył zmysłowo, zniżając ton głosu. Rozglądając się ciekawsko dookoła, Oscar w końcu zauważył między drzewami zarys czegoś, co mogło uchodzić za dom. Szałas. Bardzo zaniedbany szałas tak po prawdzie - w takich chałupkach mieszkały typki spod bardzo ciemnej gwiazdy. Taki przynajmniej panował przesąd (czy stereotyp? - Oscar nie bardzo jeszcze rozeznawał się w tych slangach śmiertelników) wśród ludzi. Demon oblizał usta z uśmiechem. Już nie mógł się doczekać, co będzie dalej! - Wszystko? - upewnił się, patrząc roziskrzonym w ten ognisty sposób wzrokiem wprost w puste oczy wampira, zastanawiając się, jakiego są koloru. Niebieskie? - Dosłownie wszystko? - Wymacał w całkowitych ciemnościach dłoń wampira, nie omieszkując zahaczyć o udo, krocze, w końcu biodro, po czym położył ją na swoim pośladku, prężąc się wdzięcznie. - Moglibyśmy - przysunął jego twarz do swojej i tchnął mu swym gorącym oddechem: - zjeść marchewkę. W tym nacechowanym erotyzmem momencie właśnie - zaburczało Oscarowi w brzuchu. Inkub instynktownie zamaskował ten mało zmysłowy dźwięk perlistym śmiechem, ale nie był pewien, czy przypadkiem nie zepsuł atmosfery. Nigdy nic nie wiadomo z tymi wampirami...
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 6:56 pm | |
|
Satavius posłał znaczące spojrzenie demonowi. Oczywiście, że to usłyszał, i gdyby nie wprawne, ciepłe dłonie skutecznie zmieniające zainteresowanie Sataviusa z dziecięco ciekawskiego i niewinnego, w to bardziej ogniste i nieczyste, to wampir wypaliłby przysłuchując się oddechowi demona: 'och, naprawdę? Ty czujesz głód! Jakie to doznanie!?' Teraz jednak ograniczył się do lekko nieprzytomnego zapytania: - Czy ciebie da się kiedykolwiek zaspokoić... ? - i tortury powolnego wsunięcia ledwo ciepłej dłoni pod jego spodnie i masowania kości ogonowej.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 7:26 pm | |
| Zachichotał, kiedy poczuł zimno w dolnych partiach pleców. Niemalże zapiszczał z uciechy, przysuwając się bliżej. Nic nie odpowiadając, patrzył tylko z góry na wampira, biorąc jego dłoń. Zamykając pięść w swoją. Z uśmiechem zaczął całować lodowate palce - obcałowywać opuszki, każdy po kolei, gryźć nadgarstek, przesuwać językiem od opuszka palca wskazującego aż do sczerniałej żyły. Czyli - ssał, gryzł, lizał, całował. Robił to, do czego był stworzony. Długo nie odpowiadał, mrużąc oczy i kontynuując wyrafinowaną pieszczotę. - Zaspokoić? - mruknął w końcu, na kilka sekund odrywając się od tego pasjonującego zajęcia. Tak, dało się go zaspokoić. Na kilka lat, owszem - dało się. Gorące, lepkie uczucie. Tonięcie i całkiem mistyczna mgła zasnuwająca oczy. Zabranie drugiej osobie czegoś najważniejszego, delektowanie się tym z lekką nutką kwasowości potu i metaliczności krwi. Fuzja doskonała - istnieje, tylko ona mogła go zaspokoić na dłuższy czas, bo przecież każdy kiedyś głodnieje (nawet wampir). Nigdy więcej tego nie zrobił. Nie chciał? Czy z lenistwa? - nie, Oscar przecież nie był leniwy! Ale wampir nie mógł go zaspokoić. - Nie - odpowiedział stanowczo, po czym uśmiechnął się diabolicznie, pokazując ząbki bez kłów. - Ale próbuj, zawsze warto próbować... Pocałował go zachłannie, bo ten, kto nie stara się o drugi pocałunek jest idiotą!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 9:42 pm | |
| - Jesteś ćmą... - wyszeptał przy jego ustach broniąc się przed pocałunkiem, odchylając się w tył. Sam nie wiedział, skąd wzięło mu się to słowo, kto dokładnie tak do niego mówił, jednak był to pewnego rodzaju komplement, przydomek określający charakter i systematyczność, z jaką śmiertelny jeszcze Satavius starał się dotrzeć do Prawdy, nie rozumiejąc, że światłość ta spala, jak pochodnia, do której lgną nocne motyle. Określenie padało z ust kogoś, kto nie miał siły odejść od tej światłości w odpowiednim momencie i przestrzegał przed tym samym chłopca.
Wampir bynajmniej nie miał na myśli takiego zachowania zwracając się nim do demona, po prostu zawieszony był gdzieś między pustką a wargami inkuba i nie kontrolował się do końca. - Aj, wiesz... - obudził się jakby. - Nie chce mi się próbować. - zaczął śmiać się niemal z ludzką radością. Zamknął oczy gwałtownie wpijając się w jego usta i obejmując ramionami, przylegając doń całym sobą. Dziecięce prawie, zimne ciało i temperament? Kto by pomyślał...
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Wto Wrz 21, 2010 9:59 pm | |
| Oscar stracił na chwilę oddech, zakręciło mu się w głowie, po czym poczuł się niczym jak w domu. Coś rozpaliło ogień w jego wnętrznościach, gdy pozwalał wampirowi na tak ostre, zimne i bolące (niczym stal) brzeszczoty. Brzęki i pieszczoty! Miód na jego usta lał się nieprzerwanym strumieniem, łapiąc w panice jego policzki, inkub starał się skraść tego jak najwięcej. Kaleczył wargi na kłach, nie licząc się z konsekwencjami ponownego nakarmienia wampira tymi kilkoma kroplami, wzdychał mu wanilią i ogniem do ust, obserwował uważnie zza przymkniętych powiek. Wampir nie pachniał niczym konkretnym. Być może wilgotną ściółką, aczkolwiek ten zapach nie był esencją, był tylko powłoką. Iście drażniące, iście podniecające, iście kuszące! - Nie próbuj, masz rację - wydyszał w końcu, bezceremonialnie wpychając dłonie pod jego koszulę i przyciskając palcami kręgi wyprężonego kręgosłupa. - Po prostu mnie zaspokój! Nie był jak ćma - Oscar spalał się własnym płomieniem. I było mu z tym tak wybornie!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 12:31 am | |
| Wampir posuwał się wolno do przodu popychając delikatnie inkuba. Chłonął go w głębokich pocałunkach jednocześnie przerażająco wręcz panując nad sobą, wyrachowanie ocierając się o jego ciało. Nagle, niezauważalnie szybko odsunął się o krok w tył, wyrwał się, bez wahania złapał jego nadgarstki i unosząc nad głową przycisnął do drzewa. (Ha! Po to tak wolno tu zmierzali! Niecny plan, nie ma co!) Kontynuując płynnym ruchem podciął go i pchnął w tył, by oparł się plecami o drzewo. Na domiar 'tortur' wpasował się udem między jego uda i podgiął nogę, by otrzeć się niemiłosiernie mocno i wolno. - Niech w końcu coś się dzieje, bo... Boże, cyt-cyt... Wkrótce wstanie świt! - wampir raczył demona piorunująco drapieżnym, dzikim wzrokiem i szaleńczym uśmiechem. Całej jego postaci dodawały smaku włosy opadające niesfornie na twarz. - Nie chcę zmarnować tak uroczej nocy. Czekaj, czekaj... - przerwał na chwilę i zlizał krew z jego ust nie dając mu się nawet ruszyć. - Jak to było? - zmarszczył brwi niby się zastanawiając. - Kto po wzięciu pocałunku, po dalszy ciąg nie sięga, godzien stracić to co zyskał, stary, głupi niedołęga...!
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 12:48 am | |
| Po to właśnie tu przyszedł. Oscar nie miał pojęcia, co lubi ten wampir, choć coś oślizgłego i brzydkiego, w jego wnętrzu podpowiadało, że nie ma kompletnie znaczenia, co teraz zrobi. Oscar wiedział jednakowoż doskonale, co lubi Renard, a więc wyrywał się ze stalowego, niemal pajęczego uścisku, wyginał ciało wręcz nienaturalnie, tym samym tylko ocierając się mocniej o to puste i sprawiając sobie więcej bólu. Pomyślał w ostatnich strzępach świadomości, że oszaleje z niecierpliwości, a szalejące zmysły zamienią się miejscami i wypłyną gdzieś białą synestezją. Zobaczy tęcze pod powiekami, choć obecnie widział tylko krwistą czerń. - Taak, niech się dzieje... to, czego pragniesz - westchnął pod naporem pocałunków i ostrych łokci wbijających się w jego ramię, pod naporem uda, o które nie omieszkał się otrzeć kilka...dziesiąt razy. - Słodka, słodka noc! Czy w tę noc grzeczni chłopcy dostają cukierki? - wyjęczał jeszcze nieprzytomnie między jego wargami, w kleszczach jego kłów i palców. Wszystko nieprzytomnie, szybko, niecierpliwie, agresywnie, z ciągłym uśmiechem na twarzy. Owidiusz - kochał Owidiusza, ale jakoś teraz nie przypominał sobie ani jednego cytatu, których wszak znał na pęczki. Nie pamiętał i nie chciał pamiętać, nie chciał myśleć (myślenie nie sprzyja sytuacji - w ogóle), starając się oddać pocałunki niecierpiącemu zwłoki rytmowi, który nadał wampir. Cyt-cyt... niech ten wampir weźmie go w mig!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 5:23 pm | |
| - I tej nocy, drogi przyjacielu, tak jak zresztą w jednej z wielu, nuda wzbrała siłę w męce... Lecz ty wpadłeś w moje ręce. - wampir opuścił posuwistym ruchem dłonie na ramiona demona. - Daruj płazem, że to powiem, nie spodoba ci się bowiem, że tej nocy łatwo wielce, spuszczę z wodzy dzikie serce. - teraz nachylił się i kontynuował szeptem pieszcząc chłodnym oddechem i wargami skórę za jego uchem. - Zdradzę jeszcze bo się boję, że dowództwo będzie... moje...! Nie domyślasz się, co jeszcze! w tajemnicy zamysł pieszczę, by przed jasnym dnia podbojem, w drżenie wprawić zmysły twoje. - mówił uśmiechając się wręcz ekstatycznie. - Jam na światłość się zarzekać, jeśli to mnie będzie czekać... Sam się nie dasz? Gwałtem wezmę! Nawet jeśli w piekle sczeznę. - zakończył wierszyk śmiejąc się mrukliwie i wsunął dłoń najgłębiej, jak tylko mógł pod jego spodnie. Raczył go wyrafinowaną pieszczotą... i jednocześnie wyrachowanym zachowaniem dystansu.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 7:02 pm | |
| Chłonął słowa wierszyka, nie zastanawiając się nad jego sensem, czuł za to słowa ostrym powiewem na twarzy. Uwolnione dłonie starannie ugniatały ciało wampira: twarz, ramiona, brzuch. Ledwo trzymał się na nogach, wspięty na palce, mocno przyciśnięty do chropowatej kory - uwięziony między naturą i jej całkowitym zaprzeczeniem. Zabawne - nawet uśmiechał się lekko. Drżał pod lodowatym dotykiem, wąskie strużki podniecenia lały się od skroni aż w podbrzusze. Napięcie wirowało mu nad głową, odbijając się w rozemocjonowanych, czarnych oczach. - Ciekawe... ile z tego co mówisz, jest prawdą... - wysyczał bezczelnie, zatapiając dłoń w jego włosach i zbliżając się do zimnego ciała w miarę jak pajęcza ręka wędrowała w dół, po kroczu i udzie. Cicho, miękko i jedwabiście zapiszczał z ekscytacji zimnem na swej gorącej dotąd skórze. Erotyczne uniesienie buzowało w nim, więc Oscar lekko dmuchając na policzek wampira, starał się nim podzielić. Tą pasją! Czuł, że ślizga się na wyjątkowo cienkich ostrzach, przychodząc tu. Zmysły otępione, w uszach ten szum i rytualne bębny (o tak, pamiętał je), drętwienie połowy ciała - to wszystko spowodowane upustem krwi, głodem, zimnem. A wyjątkowo cienkie ostrze właśnie przepoławiało mu czaszkę. Uśmiechnął się, zlizując ślinę z dolnej wargi wampira. Pojękując na dotyk na podbrzuszu, uśmiechał się wciąż szerzej. Bardziej demonicznie.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 9:17 pm | |
|
Satavius mruknął coś po łacinie i drapnął demona po udzie. To niegrzeczne demoniczne stworzenie! Wampir w tym momencie miał dobry humor, jednak gdyby nie demoniczne nadzienie tego ciała, pewnie dawno darowałby sobie wszystkie te ludzkie cyrki, dał człowiekowi spełnienie a potem zostawił w spokoju. Teraz jednak obserwował królika doświadczal... to znaczy inkuba! Teraz obserwował inkuba, pochłaniał wszystkimi zmysłami. Nie zabierając jednej dłoni spomiędzy jego ud, drugą połaskotał go po policzku i ruszył w dół w poszukiwaniu rany po ugryzieniu. Gdy ją odnalazł, nacisnął na nią lekko i uśmiechnął się wdzięcznie patrząc wprost w błyszczące, żywe oczy. Uznał, że pas, koniec i... wyplątawszy się zręcznie z jego objęć odszedł kilka kroków w tył.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 9:51 pm | |
| Dyszący, niezaspokojony, cierpiący Oscar osunął się po chropowatości kory drzewa, patrząc nienawistnie na wampira. Jego skóra pulsowała, ocierał się łopatkami o pień, wzdrygał się pod naporem ciepła i podniecenia. Po chwili zdjął buty i skarpetki, zaczął "zakopywać" je w ściółce. Zbrązowiałe, pożółkłe już liście odznaczały się interesująco na jasnej, gładkiej skórze. Idealnej! W końcu Oscar podniósł wzrok na mężczyznę, wzrok iście diabelski. Uśmiechnął się, jakby tryumfował. Rzucił w jego kierunku podartym liściem, który otarł się tylko o nosek buta wampira. Legł u stóp. Oscar oblizał obscenicznie usta: - Nie pozwolę się tak traktować. Nie jestem zabawką... o ile mnie nie poprosisz o bycie nią. A więc... Wstał momentalnie i zgrabnie wskoczył na wampira, powalając go. Niczym giętki kot, oblizując się, wyginając kręgosłup. Jego dłoń zacisnęła się na szyi wampira - wiedział, że zaraz może płakać, zaraz może krzyczeć, zaraz może nie będzie żył, ale teraz było teraz. Co będzie, to będzie. - A więc - powtórzył - jeśli ty nie masz zamiaru, to ja mam zamiar cię wykorzystać... seksualnie. Sturlał się z niego, roześmiawszy się w głos. Perlisty śmiech potoczył się po dotąd spokojnej okolicy. Coś za absurd!! Ha ha ha! Aktorssstwo. Brawa, brawa! Bis! Oscar tarzał się w ściółce z histerycznym śmiechem rozbrzmiewającym z zachrypniętego gardła, rozrzucając wszędzie przegniłe liście, większość miękko lądowała na twarzy wampira. - Pacta sunt servanda! - zawył z uciechy.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 11:00 pm | |
|
- Magnus aleator. - zaśmiał się komplementując go, i zaczął sam zasypywać się liśćmi. Drażnił go wielce zapach... smród! zgnilizny, jednak nie zdawał sobie z tego nawet sprawy. Wyglądał jak dziecko, najwyżej szesnastoletnie, chude i filigranowe, cieszące się, że usłyszało swój ojczysty język i to w poprawnej formie i kontekście. Śmiał się także z tego, co przed chwilą zrobił demon. Dusił go! Czuł pierwszy raz w życiu czyjąś dłoń na swojej szyi i było to zabawne! Dusić kogoś, kto nie żyje i nie potrzebuje oddechu! - Stultus. - wymruczał już cały zakopany. Zaraz jednak wyłonił się, niczym zmartwychwstając i rzucił się z nieludzkim rykiem na ciepłe, ludzkie ciało. Jeden precyzyjny sus i już siedział na nim wpasowawszy się kolanami między jego uda. Już zdawać się mogło, że chce go pożreć, poszarpać, rozerwać na strzępy utrzymując przy życiu na tyle długo, na ile się da...! Jednak Satavius zaczął rozbierać go z zimnym wyrachowaniem zaczynając rozpinanie koszuli od... mankietów. | |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Sro Wrz 22, 2010 11:41 pm | |
| Policzki inkuba znaczyły czarne liście przylepione do nich potem, jego oddech nosił echa radości, zmęczenia, ale i też erotycznego uniesienia. - Audentem forsque Venusque iuvat - westchnął bardziej do siebie niż wampira, po czym z nową falą tego diabelskiego błysku w oku, jedną dłoń ułożył tak, by odpinanie mankietów było jak najwygodniejszą czynnością, a drugą wsadzając między kolano wampira a swoje krocze. Uśmiechał się przy tym bezczelnie, oblizując wciąż wargi i zęby. Oscar czekał cierpliwie na dalsze ruchy, na dalsze tortury, na dalsze odsuwanie w czasie... wszystkiego, dla czego żył. Delikatnie palcem musnął rozporek mężczyzny, dając do zrozumienia, że za moment tegoż zamka po prostu nie będzie. Mógłby rozsunąć go ustami, jednak w tej pozycji będzie to dość problematyczne - zastanowił się jak to zrobić. Wtulił głowę w miękką ściółkę, wyczuwając wżynające się kamienie w krzyż - był diabelsko cierpliwy. Wampir odpiął ostatni guzik, więc dłonie zamieniły się miejscami. - Wenuss! - krzyknął radośnie. - To moja druga matka!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 12:14 am | |
| Satavius już chciał klepnąć dłoń demona, aby nie dotykał go poniżej pasa, ale powstrzymał się z czystej ciekawości, jak cała ta sytuacja rozwinie się dalej. - Cicho. - mruknął i zamknął mu usta pocałunkiem. Korciło go, aby zaczepić kłem o jedną z tych słodkich warg, jednak powstrzymał się, aby inkub nie wydawał z siebie żadnych głośniejszych jęków, czy innych nieartykułowanych brzmień. Wystarczyło, że to serce tłukło i tłukło, wprawiało w drżenie ciało wampira. Głupie serce. Głupi wiatr! Głupie robaczki i inne zwierzątka w tym lesie. Głupie marchewki, to ich wina! - Umiałbyś mnie zabić? - sam przerwał ciszę odrywając się od jego ust i przenosząc dłonie na środek ciała na resztę guzików. Pytał nie człowieka, którego ciała dotykał, ale demona, którego natura co i rusz błyszczała dziko w ludzkich oczach. Chciał wiedzieć na wszelki wypadek, do kogo zgłosić się, jak zblednie mu życie.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 1:54 pm | |
| Oscar strącił z siebie jego dłonie z iście złym błyskiem w oku i bezczelnym, ohydnym uśmieszkiem, po czym podniósł się na łokciach. Palcem wskazującym błądził po podbrzuszu mężczyzny, leniwie przesuwając opuszki po zimnej skórze, błądząc powierzchnią dłoni po rozporku. Odpiął dwoma palcami jeden guzik, a potem chwycił z niespodziewaną siłą pasek i przyciągnął go do siebie za materiał spodni. Idealnie tak, by pocałować te martwe, nieapetyczne usta. Wsunąć choć na chwilę między wargi język. - O taak - wyszeptał zmysłowo, dotykając drugą ręką niewielkiej wklęsłości na jego piersi, ledwo wyczuwalnej pod materiałem koszuli. - Nie zawahałbym się nawet na chwilę! Roześmiał się, zanurzając dłoń w spodniach wampira - wiedział dobrze, że nie spotka się to z entuzjazmem czysto ludzkim, ale może wywoła choć odrobinę sensacji. - Jesteś bardzo ładnym chłopcem o iście męskich manierach. - Oblizał usta, opadając na trawę i z powrotem kładąc jego dłonie na piersi.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 4:29 pm | |
|
Wampir uśmiechnął się w odpowiedzi. Jakże miło poczuć chociaż drobną igiełkę czyjejś wyższości nad sobą. Nawet, jeśli słowa demona były próżną gadką. - Skąd te... - skończył rozpinać jego koszulę i z błogim pomrukiem przeciągnął paznokciami po klatce piersiowej. Nie silił się nawet na ominięcie drobnych śladów po ukąszeniach. - wnioski... panie mężczyzno...? - zdjął bez rozpinania swoją koszulę, zwinął ją i włożył mu pod głowę, potem oparł się dłońmi na brzuchu demona i otarł wolno wyprężając się i przeciągając leniwie. Z szelmowskim, obrzydliwie wyrachowanym uśmiechem zaprezentował swą ni to chłopięcą, ni to męską budowę.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 4:43 pm | |
| Oscar, pomimo całego potencjalnego zagrożenia ze strony mało przewidywalnej natury wampira, poczuł się błogo. Inkuby tak niestety już mają - nie myślą o konsekwencjach, zasadniczo nie myślą. Ułożył się wygodnie na koszuli wampira, czekając na więcej pieszczot. - Szarmancki, bo poduszka - wysyczał zmysłowo, przeciągając opuszkami po nagim ciele mężczyzny. - Brutalny, bo rzucanie o drzewa. Silny w tańcu i delikatny w rozmowie. - Podniósł się na chwilę, by szepnąć mu do ucha: - Prawdziwy mężczyzna, marzenie każdej dziewczyny, każdej kobiety... każdego inkuba. Tak, to właśnie stąd te wnioski, piękny panie. Opadając z powrotem na swe koszulowe posłanie pachnące bezzapachem wampira, dotknął ran po ukłuciach Renarda. Ciekawe... z tego, co wiedział, Renard by się wściekł aż do samej esencji wampiryzmu, gdyby dowiedział się, że Oscar był dawcą posiłku dla innego martwego osobnika. On, ten tajemniczy, jasnowłosy chłopiec - nawet nie zwrócił uwagi na to, że Oscar miał do czynienia z wampirem w przeszłości. Intrygujące. Położył dłoń mężczyzny na rozporku swoich spodni. - Opowiedz mi coś o sobie, o wampirach - ładnie poprosił, dając do zrozumienia bardzo wyraźnie, wręcz brutalnie, co mężczyzna ma zrobić z jego rozporkiem.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 5:28 pm | |
| Wampir skomentował słowa inkuba śmiechem. Zapisał je w swojej bezdennej pamięci nie analizując... bo po co? - Cóż mogę powiedzieć o innych wampirach? - przewrócił oczami i wolno, centymetr po centymetrze rozsunął metalowe zapięcie. Specjalnie mocniej naciskał opuszkami na ciało mężczyzny, niż trzeba... Ach, niespieszna tortura... to jest pieszczota. Powolna, ślamazarna pieszczota. - O innych wampirach... - wymownie spojrzał na stare, nie zadane przez siebie ślady po ugryzieniach. - ... to ty, przyjacielu, masz chyba bardziej głębszą wiedzę ode mnie. - teraz na złość równie wolno... zapiął jego rozporek szczerząc kły w podłym uśmiechu. - Przynajmniej tych współczesnych. - przyłożył usta do ramienia inkuba i zaczął krótkimi wdechami poznawać jego zapach. Czuł to, czego się spodziewał, co znał wcześniej... z domieszką cmentarza. Och, taaak... Jesień, liście, ziemia, ludzie...
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Rudera Czw Wrz 23, 2010 10:38 pm | |
| Oscar, by poznać wampira innego niż Renard stał się istnym uosobieniem cierpliwości. Wzbił się na wyżyny samokontroli, schował głęboko w podświadomości inkubią naturę - był powściągliwy i grzeczny. Złotem aureola mieniła się nad jego czarną niczym piekielna smoła głową. Gdy wampir zasunął zamek rozporka, coś w głowie demona jednak nieprzyjemnie kliknęło i całą powściągliwość diabli wzięli. Białka oczu Oscara zszarzały - bynajmniej nie ze złości, a z niecierpliwości i powolnej tortury, jakiej inkubom się po prostu nie zadaje. To nieludzkie! Podniósł się, wpychając dłonie w spodnie wampira, palce dotykały zimnej skóry coraz niżej i niżej. W końcu odpadł guzik, w końcu zamek rozsunął się, a spodnie wraz z bielizną zsuwały się... coraz niżej i niżej. Oscar oblizał się tuż przed ustami mężczyzny, patrząc zamglonym wzrokiem. - Nigdy... nie zapinaj rozporka inkuba. Nie rób tego nigdy!, czy jesteś w stanie to zapamiętać? Mocno przesunął paznokciami po ramionach wampira, pozostawiając krwawe pręgi. Pręgi z wody i krwi, z grud ziemi i zdrapanego naskórka. Pocałował go, własnoręcznie pozbawiając się odzieży. W rekordowo szybkim czasie, pomimo wielu niedogodności. Zadrżał z zimna mieszającego się gwałtownie z czystym podnieceniem, piekielną żądzą. Był przed nim nieludzki, bo biała nagość ciała, nagość ciała wzmagana przez światło księżyca w pełni, nagość bezwstydna i wulgarna, wzbudziła w nim nowe pokłady pewności siebie - u ludzi generalnie bywa na odwrót.
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rudera | |
| |
| | | | Rudera | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|