Homo homini monstrum. |
|
| Park. | |
|
+4Valerija Stam Melania Butler Nicolas Grave Kiki Hughes 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Czw Wrz 16, 2010 11:03 pm | |
| Odchylił się znów do pionu i puścił go. Położył chłodną (już nie zimną) dłoń na jego czole i pogłaskał niemal z czułością, osunął w dół na usta i przeciągał na boki drażniąc to opuszkiem, to paznokciem. Jego wzrok ponownie stał się mętny, jednak wampir starał się zachować resztkę dystansu, za wszelką cenę nie przyznawał się do przyjemności, jaką czuł jednocząc się z krwią człowieka. - ...człowieka... - powiedział nagłos i spojrzał zdziwiony na demona. - Nie jesteś człowiekiem, prawda? - bez skrępowania wsunął dłoń pod koszulę tego... kogoś. | |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Czw Wrz 16, 2010 11:30 pm | |
| Łasił się do jego dłoni, niczym czarno-biały kot. Mruczał mu do ucha - Oscar potrafił pięknie mruczeć. Wyginał kręgosłup, dłonią zbierając kryształki lodu z policzków wampira. Podniecało go, kiedy widział (kiedy wydawało mu się, że widzi), jak para bucha pod gorącym dotykiem demona na tej zimnej skórze. Chłód dłoni jednocześnie studził, ale jakby paradoksalnie rozpalał żądzę o więcej. Nie potrafił znaleźć słów w głowie, żadne nie przechodziły do gardła, by język mógł je wymodelować i przepuścić przez zęby. Gdy tylko wampir uwolnił jego dłoń, ta zupełnie naturalnie, przewędrowała palcami po piersi, brzuchu mężczyzny i zajęła się dalszym rozbieraniem. Obnażaniem. Oscar musiał zobaczyć go nagiego - nigdy nie widział nagiego wampira... Zlizał kilka kropel krwi z ust. - Mówią mi, że nie jestem - powiedział w końcu. - Jestem strasznym demonem, cuchnącym siarką, ale tak naprawdę... kocham to człowiecze ciało. Podnieca mnie! - wyjęczał namiętnie do wampirzego obojczyka. - Ale nie pragnę życia człowieka... - dodał po chwili.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 12:16 am | |
| - Widzę, że pragniesz czegoś innego. - zaśmiał się mrukliwie i szybko zasłonił mu oczy, gdy tylko poczuł, że mężczyzna dobrał się znów do jego koszuli. - Nie jesteś taki upiorny mój... demonie. - wyszeptał przez zamknięte zęby. Położył dłoń na karku niby-śmiertelnika by odchylić jego głowę w bok, by ocierać ustami o delikatną skórę, lizać lubieżnie i czasem podgryzać. - Ale nie pragniesz być wampirem... - Satavius 'całkiem niewinnie' przeciągnął językiem za uchem inkuba, potem szeptem ochłodził wilgotne miejsce. Ach, jakże to wyglądało... Jak ogień lód spajających się w jedność, by utworzyć nowe, niepojęte uczucia, doznania... żywioł. | |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 11:12 am | |
| Drgnął niespokojnie, gdy wampir zasłonił mu oczy - skądś to pamiętał. Czyżby wszystkie wampiry był takie same? - miały problemy z własnym ciałem. Ich ciało niczym świątynia, niczym bóstwo, na które zwyczajność nie ma prawa spoglądać. Nawet z uwielbieniem. Oscar przełknął ślinę, by przekonać się, że ma całkiem suche gardło. Poza tym ten posmak żelaza - obłęd, szalony demon! Przyjmował z cierpliwością wręcz nieludzką pieszczoty mężczyzny, ocierając się ciałem o ciało, pojękując cicho, nie mogąc tego powstrzymać. Dotknął słabo, a więc delikatnie nadgarstka dłoni, która zasłaniała mu oczy. Przesunął palcami po wypukłości niebieskiej żyły. Oblizał w końcu usta, odsuwając się. Wyślizgnął się ze stalowych objęć niczym kot - zwinnie i z gracją. A stanął przed nim, uśmiechając się czarująco. - Ale najpierw... - zaczął, przybierając ramionami ramę. - Zatańczysz ze mną! Do melodii nadawanej... - zastanowił się, rozglądając - szumem drzew i buczeniem latarni! Zatańczysz ze mną... tango! Po czym roześmiał się perliście, nie psując jednak idealnej ramy. Renarda nie można było do tego namówić, zawsze tylko te przeklęte walce! Walce, walce, walce. I kawa po wiedeńsku. Ogniście!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 3:21 pm | |
|
Omiótł go szybkim, wesołym spojrzeniem i nim ruszył się z miejsca, zdjął marynarkę i rozpiął koszulę do końca. - Ach, tylko nie mów mi, mój drogi mefistofeliczny przyjacielu, że cię nie uprzedzałem. - wstał i położył marynarkę na oparciu ławki, rozciągnął się leniwie i... Zniknął. Wydawać się mogło, że uciekł niczym ostatni tchórz, jednak nie. Bezszelestnie pojawił się za plecami demona i objął jego ramiona od tyłu także tworząc ramę. Przylegał całym ciałem do jego pleców specjalnie poruszając biodrami na boki, kołysząc się w rytm nadawany przez naturę. Postanowił nie przejmować się gwiaździstą blizną na sercu, ignorować możliwe odstraszenie nowego znajomego swą nieczystą przeszłością. Ach, niech to wszystko wspomnienia pochłoną i zabiorą do najgłębszej czeluści piekła!
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 7:25 pm | |
| - Tak, poprowadź mnie! - jęknął jedwabiście, opierając głowę na jego ramieniu. Wtulając się w twarde ciało, zupełnie zniszczył ramę - nie zostałby pochwalony przez Renarda. Złapał mocno jego dłonie i poprowadził je pod własną koszulę - ach, czy on czuje to ciepło? Bo serce przestaje wytrzymywać, bucha z niego para, gdy tak gorąca krew uderza w nie: biedne, pulsujące. Całkiem poddał się rytmowi nadawanemu przez ciało wampira, przymykając rozkosznie oczy, przywołując na wargi uśmiech samozadowolenia. - A teraz uważaj... - Zaśmiał się, zgrabnie prowokując obrót; mocno trzymając mężczyznę za same końce palców, odsunął się, a potem przysunął niebezpiecznie blisko (ach, te walce!). Przypadł do niego wręcz gwałtownie. - ...bo teraz będzie obrót - wyszeptał mu do ust, by potem przygryźć wargę. - Tango - podjął po chwili, uśmiechając się i trzymając wedle zasad - to taniec erotyczny. Zmysłowy, ognisty. Ocieka lepkością miłości i stalowością złości. Ostre dźwięki są niczym przyprawa tej pikantnej samej w sobie potrawy z ludzkich uczuć... Uczuć, emocji... Hm, czy jesteś pewien, że wampir potrafi to zatańczyć? Czarne oczy Oscara lśniły demonicznie w świetle latarni.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 9:40 pm | |
|
Położył dłonie na biodrach demona i rytmicznie przespacerował dookoła niego. Rytmicznie... tak, stąpał do rytmu uderzeń tego małego, gorącego serca... ach, bogowie samozaparcia, dajcie mu siłę odeprzeć te słodkie ataki! - Pum-pum. Pum-pum... - pum! i już znalazł się twarzą tuż przed jego, obejmując dłońmi jego głowę. Zaczął prowadzić go w tańcu naturalnie zachowując rytm i ani na chwilę nie przestając patrzeć w jego oczy. - ... pum... - niespodziewanie przechylił go na siebie ocierając kolanem o uda demona. - ... pum! Możemy się przekonać. - dodał jakby mimochodem.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 10:06 pm | |
| wolny, wolny, szybki, szybki, wolny, szybki, szybki, wolny Melodia rozbrzmiewała mu pod czaszką, ostra melodia niemalże rozsadzała ową. Położył dłoń na jego plecach, przechylił głowę w lewo. Raz, dwa, trzy. Pum pum pum wybijane w uszach demona rozkwitało pewnym siebie uśmiechem na demonich wargach. Jedynym widzem był księżyc. Wiecznie znudzony księżyc. Posuwiście stawiał kroki, uradowany dominującym partnerem - co każdy obrót oblizywał wulgarnie usta. Patrzył w szaro-błękitne, zimne i martwe oczy swego partnera z istnym ogniem, pasją. Miłością i złością. - Och, czemu nikt mi nie powiedział, że wampiry są stworzone do tanga!? - wyszeptał w uniesieniu, gdy znów znalazł się twarzą w twarz z mężczyzną. - Czy to możliwe, byś miał gorące dłonie? - zapytał po chwili, zdyszany i pragnący wciąż więcej. Wciąż i wciąż. Między nim a ciałem wampira był tylko cienki materiał koszuli inkuba. Żadnej innej bariery. Oscar nienawidził barier, murów, które ludzie tworzyli wokół siebie. Cóż, nie tylko ludzie...
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 10:43 pm | |
|
Wolnym i raczej delikatnym pchnięciem w tors odchylił demona od siebie. - Chyba tak. - uśmiechnął się pod nosem przeciągnął dłonią w dół ciała inkuba, zagłębiając palce pod jego spodnie... niby na chwilę, jednak wyraźnie nie przez przypadek. - Jednak musiałbym chyba wysączyć - syknął przyciągając go do siebie i obejmując udem jego biodro. - ... ciebie do cna. - okrążył mężczyznę obejmując i drapiąc przez materiał koszuli po brzuchu. Szybkim szarpnięciem za ramię obrócił go do siebie i znów objął w charakterystycznej ramie. Doprawdy, to musiało wyglądać zabawnie... Ktoś niższy i wyraźnie młodszy ciałem prowadzi w tańcu starszego.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 11:03 pm | |
| - Ja torturuję ciebie, a ty mnie - wyjęczał mu do ucha, obejmując go nogą niemalże w pasie. - Kiedy przestaniemy, tylko od nas zależy czy będziemy w nie-bie - zaśpiewał; z zadyszką typowo ludzką nie wyszło to tak efektywnie, jakby mogło. Wszystko jednak nadrabiał zuchwałym uśmiechem. Zaśmiał się, odchylając głowę i prezentując tym samym niebieskość, wypukłość żył. Był pewny, iż to widok co najmniej apetyczny dla wampira. Ach, musiał być! Silnie przyciągany i gwałtownie odpychany. Zmuszany do obrotów, mogący tylko drapać paznokciami, kopać i gryźć - Oscar zdawał się być w swym niebie, swym piekle. Przy kolejnej figurze tanga argentyńskiego koszula wampira odsłoniła nieopatrznie jego klatkę piersiową. Oscar kątem oka wychwycił coś jak wklęsłość na chorobliwie bladej skórze, w miejscu, gdzie powinno bić serce. Chciał tego dotknąć! Dotknąć! Ale nie do końca widział w ciemnościach rozświetlanych li jedynie przez księżyc i blask własnych oczu (ach, uwielbiał to - tak myśleć o sobie), a wampir już przyciskał go do siebie i boleśnie patrzył wprost w jego. Nie wiedział, co to było - blizna? Wampir patrzył na niego tak obrzydliwie, tak morderczo. Tylko wampiry tak patrzą! Czyżby widział za dużo? - ha!, może wydłubie mu oczy? Oscar oblizał się. - Zastanawiam się, czy na mnie zasługujesz - wymruczał zmysłowo, po chwili całując delikatnie jego usta, gdy na chwilę był tuż przy nich.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Pią Wrz 17, 2010 11:48 pm | |
|
Zmarszczył brwi trzymając go mocno. - Jesteś tak uroczo... bezczelny. - zaczął się śmiać lekko, niemal ludzko. Nie, Satavius nie zamierzał krzywdzić inkuba, bynajmniej, zbyt dobrze się z nim (nim!) bawił, traktował to całe zajście raczej jako żart, kolorową kropelkę w szarym oceanie życia. - Nie mam zamiaru ci tego tłumaczyć, mój drogi nieznajomy... - trudno było wyczuć, czy chodziło mu o bliznę, czy o zasługiwanie na cokolwiek. Bez dalszych wyjaśnień ruszył prowadząc. W tym samym czasie polizał go po szyi trafiając idealnie w miejsce, gdzie pod skórą przebiegały podle soczyste tętnice. - Pum-pum. Pum-pum. - znów zaczął słysząc piekielnie wyraźnie nawoływanie płynnego karmazynu, esencji pożądania skupionym w ciekłym rubinie.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 12:46 pm | |
| Oscar zaczynał powoli odczuwać skutki tak intensywnego tańca w swym niewątpliwie ludzkim ciele - słabym ciele, bo potrzebującym tak wiele, a nie dającym od siebie praktycznie nic. No, może tylko ładnie wyglądało - na tę myśl inkub uśmiechnął się, zlizując pot z górnej wargi. Starał się tak manipulować tańcem, by jak najwięcej czasu spędzić w bezruchu - gdyby zepsuł, gdyby tango zaczęło być przeciętne, Renard dowiedziałby się i niechybnie go zabił. Wił się po drobnym ciele wampira, ocierał się o nie w takt nadany głośnemu pum-pum. Przestał się uśmiechać, co zdarzało mu się podczas tańca (słabości, ludzkie ciała są pełne takowych) - jego twarz zacięta, skupiona. Bo tak właśnie wygląda tango, czyż nie? - Tak, tak! Jestem uroczy! - szeptał tylko, wyprężając drażniąco mokrą szyję. Po chwili poczuł drętwienie kolan, ból w ramionach, a przede wszystkim - szum, szum w uszach. Krew rozsadzała niemalże czaszkę. Musiał się więc jej pozbyć - ostatkiem sił wskoczył na mężczyznę, który mimo dużo drobniejszej postury złapał go z gracją i niebywałą lekkością - widok na pewno groteskowo nienaturalny... musiał być rozkoszą. - Bardzo lubię przygody - wydyszał mu do ucha, zamykając ze zmęczenia oczy; wyobraził sobie, że jego oddech ma kolor czerwony. - A nie lubię... manipulacji, a więc będę bezpośredni: ugryź mnie!
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 2:30 pm | |
|
Przeszedł tanecznym krokiem w stronę ławki i delikatnie, opiekuńczo wręcz posadził na niej inkuba. Nie zależało mu na byciu troskliwym misiem, jednak wiedział, jak kruche jest ciało człowieka, jak łatwo może się rozpaść pod wpływem nawet niesprecyzowanej zachcianki wampira. Usiadł przy nim wpierw szczelnie otulając się koszulą, i zaczął masować jego ramiona. Ach, jakże przyjemna była dla niego bliskość i zapach ludzkiego ciała... Poezja naturalnej nieczystości. - No, ale kondycji to ty nie masz. - zaśmiał się odpływając momentalnie w swój świat. W takim stanie nie widział nic, nic nie słyszał, prócz osoby lub rzeczy, na której skupiał swą uwagę. Rozkoszował się taką chwilą, mniemając chyży jej koniec. Przesunął dłonie w dół ludzkiego ciała i bezceremonialnie rozpiął guziki koszuli No, tak. Teraz demon zmarznie. I dobrze, będzie miał bardziej urozmaicone bytowanie na ziemi. - Uprzedzam... - powiedział cicho ocierając wargami o policzek nie-znajomego. - To na twoją własną odpowiedzialność. Nie przyznaję się do ewentualnego wzrostu zgonów w Fallentwon. - złożył pocałunek na jego ustach, potem na szyi i ramieniu. Z zamkniętymi oczami spełzał w dół, niczym wąż zostawiając wilgotną pajęczynę czerwonych śladów na rumianym, zapewne ciepłym ciele. Jak upiorne dziecko bawiące się nim w dorosły sposób drażnił językiem delikatną skórę wokół sutków mężczyzny co chwila kąsając z premedytacją. W końcu dał upust swemu pragnieniu i ugryzł go głęboko, zatapiając kły poniżej linii żeber.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 3:06 pm | |
| - Ała! Krzyknął krótko nie tyle z bólu, co z zaskoczenia - Renard nigdy nie gryzł go w podobne miejsca (ciekawe, czy tego chciał kiedykolwiek?). Zacisnął mocno wargi, powstrzymując kolejne, nieartykułowane dźwięki, chociaż wyrywał mu się co jakiś czas przeciągły, cierpiący jęk. Zamknął mocno oczy, widząc czerwone krople rozpryskujące się o czerń powieki, czując metaliczny posmak w ustach. Boli. Bolało. Coś czuł, że będzie boleć do końca świata. Odruchowo najsilniej jak potrafił zacisnął pięść na jasnych włosach wampira, a drugą na drewnianej belce ławki. Drapał drewno paznokciami. Potem ścisnął spodnie na udzie, jeszcze później samo udo, ale ból nadal był nie do wytrzymania. Stęknął raz czy dwa, czując całkowitą pustkę w głowie. Pustka w głowie była czymś znajomym przy tego typu doświadczeniach, więc odrobinę się uspokoił. Gładząc długie pasma włosów mężczyzny, starał się oddychać w miarę spokojnie, czując piekący ból w miejscu ran. Szorstki język zbierał strużki krwi... rozmazywał po całej skórze. Po jakimś czasie tych szalonych przyjemności, poczuł się słabo. - Ale... podobam ci się... co? - wystękał, opierając bezwiednie głowę na ławce. Wszystko nagle stało się bezwiedne. Za moment albo zemdleje, albo zwymiotuje.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 4:16 pm | |
| Boli? No popatrzcie, coś niespodziewanego... Satavius zapomniał, jak głośno może krzyczeć zaskoczony człowiek. Już po kilku łykach zaczęły przerastać go doznania. - Ćśii... Ćśii... Proszę... - wyszeptał panicznie gładząc usta demona dłonią. Teraz pochylał się nad nim i jedynie scałowywał krew płynącą z jego boku. Ach, jakże miał odpowiedzieć na pytanie, gdy zapomniane niemal dreszcze wstrząsały wampirzym wnętrzem? Gdy skrywane westchnienie zapełniło jego usta do społu ze zmaterializowanym pragnieniem w postaci rubinowej cieczy?
Uprzytomniwszy sobie bardziej słabość, niż treść słów inkuba, oderwał od niego usta i oparł czoło na mostku demona. Ach, a to serce torturowało jakby w zemście wyczulone wampirze uszy. Teraz zaczynał żałować, że tak rzadko spotykał tego typu istoty w swym nieskończonym trwaniu. Mężczyzna rozpieszczał go,bo jak nazwać to inaczej?
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 5:44 pm | |
| Oscar, zdawać by się mogło, całkowicie stracił klarowność myślenia. Jego umysł pozostawał za ciężką zasłoną mgły, członki stały się ciężkie niczym w okowach, zardzewiały zawiasy w stawach. Oddychał płytko, słabo. Stracił stanowczo za dużo krwi. Z wciąż zamkniętymi oczami, chwycił policzki wampira i przyciągnął jego twarz do swojej (nie udałoby mu się to, gdyby nie dobra wola mężczyzny), gładził samymi opuszkami czoło, nos, usta... kły. Całował miękko powieki, szczękę, wargi, skronie. Potem szyję. Oliwkowa skóra przybrała makabrycznego odcienia białości, podkreślanego przez iluzoryczne światło księżyca. (czyżby latarnie pogasły? - ach nie, miał po prostu zamknięte oczy) Podjął rozpaczliwą próbę zdjęcia z siebie zakrwawionej koszuli. - Hm... - wymruczał, wdychając mimowolnie zapach wampira. Wampiry pachną wilgocią, kurzem, starością i stęchlizną. Martwotą ciała. Moczył śliną jego skórę, owiewał oddechem, kiedy przetaczał się przez ramiona... kochanka? Inkub stracił całą swą moc. Pozbywszy się w końcu koszuli (z niemałym wysiłkiem odrzucił ją od siebie, jakby parzyła, przeklęta), wtulił się w mężczyznę, obejmując go ramionami. Jakby chciał się ogrzać tym zimnym ciałem (nonsens). Jak małe dziecko przytulił nos do ostrego obojczyka, wzmacniając uścisk, co wcale nie znaczyło, iż był on silny. Wzdychał niczym dziewica za swym kochankiem i tylko wtulał się w niego, coraz mocniej i mocniej. - Lubisz mnie jeszcze, prawda? - wyszeptał mrukliwie, próbując niby wniknąć w martwe ciało wampira, zasilić jego egzystencję własną duszą... Irracjonalnie doprowadzić do fuzji doskonałej ciała i duszy.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 6:54 pm | |
|
Satavius nie podejrzewał się o jakiekolwiek ludzkie odruchy, jednak otulił inkuba ramionami naturalnie, delikatnie, nie chcąc urazić. - Zostaniesz ze mną do świtu... ? - przytulił policzek do jego skroni, pytaniem obnażając całą samotność, jaka go dręczyła. Była to chyba najlepsza odpowiedź, na jaką było go teraz stać. Jedną dłoń wplótł czarne włosy gładząc kciukiem kark demona, drugą opuścił na jego plecy; badał wolno wręcz zniewalająco ludzką skórę, jakby ociemniały czytał ukochaną księgę niespiesznie kosztując każde słowo, poznając od nowa, zapamiętując i rozcierając językiem po podniebieniu znany smak myśli. Odzwyczaił się od okazywania uczuć, przywykł do świata zimnych, bladolicych marionetek tkanych z nieumierających westchnień bólu i twardniejących z każdym uderzeniem żalu. Tak, obiecał swemu stwórcy, gdy ten osłaniał go sobą przed płomieniami, że nie będzie jedną z marionetek, a właśnie stał nią się podwójnie. Martwy do tego stopnia, że nie umiał wyrazić przyjemności, jaką dawały mu pocałunki, dotyk i bliskość inkuba, że zamykał w sobie wszystko, pochłaniał, pożerał jak potwór bez dna... Potwór.
Jedynym grymasem, na jaki go stać, było mocniejsze zaciśnięcie powiek, gdy po tafli powietrza prześlizgiwał się jakiś głośniejszy dźwięk.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 7:18 pm | |
| Przycisnął drżącą dłonią ranę poniżej żeber - jego palce ślizgały się po krwi rozlanej na białym obrusie skóry. Niczym wino. Strużka potu przetoczyła się po skroni Oscara. - Tak - wymruczał mu do ust, nie otwierając jeszcze oczu, czując przyjemność, kiedy go dotykał i tulił (Renard nigdy tego nie robił... nikt nigdy tego nie robił oprócz...). - Co tylko zechcesz... Trząsł się niby w gorączce, gdy palce wampira błądziły po pergaminie pleców, naciskały delikatnie kręgi rysujące się pod skórą twardą kością. Przełykał potulnie ślinę, kiedy cała dłoń przesuwała w górę i w dół utrzymanego w najlepszym stanie pokrowca na duszę. Przeklętą, duszę acz jednak. Oscar wciąż oblizywał usta, ledwie muskając językiem jego szczękę. Palcami drażniąc ramiona i boki wampira. - Było ci dobrze? - powtarzał utarte teksty, bezczelne uśmieszki i bezwstydne pytania zupełnie nieprzekonany, zmarnowany i pozbawiony zupełnie odwiecznej otoczki z zapachu wanilii i pewności siebie, zuchwałości wręcz. Jakby robił to automatycznie, jakby... przez to właśnie oddychał. Potem niemal przeciekł przez palce mężczyzny i ułożył się na ławce., podkulając nogi pod ranę. Nie omieszkał pociągnąć za rękaw koszuli wampira, by ten położył się obok bądź zupełnie na nim. Tego po ugryzieniu nieznajomego się nie spodziewał. Zupełnie. Tego, co robił i jak się czuł. Myślał raczej, że będzie jak z Renardem. Wampiry jednak różnią się od siebie.
Ostatnio zmieniony przez Oscar dnia Sob Wrz 18, 2010 8:11 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 8:06 pm | |
|
Usadowił się tak, że jego uda służyły demonowi jako poduszka. - Dzięki... - odpowiedział z uśmiechem. Właśnie... uśmiechem. Po co? Ach, jakże zastanawiało go to coś, co czasem zmuszało go do wykrzywiania ust w dziwaczny sposób. Że też jego skóra nie rozprysła się miliardy cząstek podobnych do gwiazd, gdy wyrażał jakieś banalne, pierwotne i szczere! czucia... - Ach, mój diabelski przyjacielu, gdybyś nie leżał tu konający prawie, zrugałbym cię za... kiepski zmysł obserwacji. - a siebie bardziej za zbytnie otwieranie się przed nieznanymi, nieobliczalnymi istotami. - Tak. - odpowiedział, nachylił się i pocałował go w czoło. Jego usta były... ciepłe! Nie gorące, jak zazwyczaj u człowieka, nawet tego cierpiącego z powodu chłodu... letnie jedynie, ale jednak! Wampir westchnął głęboko. - Pozwolisz mi doprowadzić się do... lepszego stanu? - o dziwo ciepły oddech nadal nie miał żadnej woni.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 8:25 pm | |
| Oscar wtulił tylko twarz w uda wampira, zaciskając pięść na materiale jego spodni. Uśmiechnął się, słysząc tę odpowiedź. Przez chwilę nie mógł złapać oddechu, wcale nie czując drżenia całego ciała. Było zimno. - Rób ze mną, co tylko chcesz - wychrypiał, nadal się uśmiechając. - Co tylko chcesz... mój panie. Obrócił się tak, by na niego spojrzeć z dołu. Był naprawdę bardzo ładnym... młodzieńcem. Ciekawe, co miał w środku - kruche kości podtrzymujące skórę? czarne, zgniłe organy? Co powodowało, że się poruszał? Mówił do niego i go dotykał... tak elektryzująco. - Mmagia - wymruczał, dotykając miejsca, gdzie powinno być serce. Wyczuł palcami niedużą dziurę pod materiałem koszuli. - Jesteś magiczny? Golem. Mechanika napędzana magią. To zdecydowanie to.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 9:07 pm | |
| Czarne, zgniłe ograny... Ach, tak, to zdecydowanie pasuje do czarnego, zgniłego umysłu. Jak książka zamknięta w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu - nie ważne, jak piękne myśli zaklęte w słowa nosiły na sobie jej karty, czas i tak zmieni wszystko w odrzucającą breję... tylko wyobraźnia i domysły, być może szczątkowe słowa, które zachowały się jakimś cudem, mogą ponownie tchnąć piękno w porzucone dzieło pisane dłonią Życia... Tylko komu się chce...
- Nie, nie jestem. - pokręcił przecząco głową. Zignorował to 'mój panie' - wiele razy sam zwracał się tak do innych, wiele razy inni zwracali się tak do niego... znał to słowo od podszewki, nie chciał już udowodniać ani jego zwodniczej prawdziwości, ani niepotrzebnej nieufności. Wampirowi znudziła się walka ze złem, z dobrem... Czymkolwiek by nie były te przymioty. - Powiedz mi, proszę, mój słodki... jak czuć zimno? - zapytał znów zdradzając typowo ludzkie pragnienie czucia... Ach, głupi, głupi. Wyciągnął z kieszeni czystą, białą, materiałową chustkę, starł nią krew z ciała inkuba i zasłonił najgłębszą ranę, po czym okrył go swoją marynarką. W próbie odwrócenia jego uwagi od Bólu, który zapewne mocniej wpił się w ciało, zły, że obudzono go dotykiem, pytał dalej. - To coś podobnego do samotności odczuwanej... przez skórę? Czy... lepiej nie porównywać tego do odczuć duchowych.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Sob Wrz 18, 2010 10:26 pm | |
| - Zimno to niejednoznaczne uczucie - powiedział nieco bardziej odprężony, czujący się nieco lepiej, składając dłonie na brzuchu. - Zimno zaczyna się poniżej pewnej temperatury i przenika przez skórę, niesione przez żyły do serca, a przez tętnice do mózgu i kończyn. Kończyny drętwieją, mózg zamarza, a serce staje się... hm, puste, bezwartościowe, a zarazem niebezpieczne. Jest jak czarny karzeł; wypalona, przebrzmiała gwiazda. Oscar oblizał usta, czując rosnące podniecenie za każdym wypowiedzianym przez siebie słowem. Był niczym duchowy nauczyciel po ciele człowieka. - Zimno to czysto fizyczne uczucie, które paraliżuje, parzy, zlepia szronem usta czy tam powieki. Wszystko staje w bezruchu, a wiadomo, iż ciało człowieka jest nieustannym ruchem. Prowadzi do czernienia kończyn i ich odpadnięcia bądź amputacji. Krwiście odznacza się na policzkach. On - wampir - był zimnem! Zimnem w istocie rzeczy! Oscar delektował się słabością brzmienia swego głosu, myśląc, że zbyt wiele czasu spędził z Renardem, by mieć takie przemyślenia. - Zimno... Tak, to też samotność, odrzucenie i obojętność. Wtedy jest ciężko. Czuć to jak... zaraz, ty jesteś zimnem, a więc czujesz je ciągle, odwiecznie, czyż nie? - Ożywił się, jakby odkrył zachłannie ukrywaną przed nim prawdę. - Och, w końcu czuję to gówno na twych rękach... Opadł z powrotem na jego kolana, jakby zrezygnowany, a jednocześnie zadowolony z siebie. - Wampiry znają jakieś świętości? Mają zasady? Coś, co czczą? - zapytał w końcu, gdy cisza zaczęła się przedłużać.
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Nie Wrz 19, 2010 5:48 pm | |
| - Nie... Nie. - pokręcił przecząco głową. - Nie jestem ani odwieczny, ani nie czuję zimna. Właściwie żadnej temperatury... - samym czubkiem opuszka gładził jego twarz, oplatał jakby niewidoczną pajęczyną, niezwykle delikatną, ciepłą... Przemierzał z wyczuciem policzek, nos, czoło demona, głaskał jego rzęsy i usta, szczękę, masował skronie. Delikatność nie była dla niego problemem, raczej zachowanie bezpiecznej odległości od szyi mężczyzny. Krew wskrzesiła w nim głód, wzmogła słuch aż do nieznośności; musiał włożyć sporo wysiłku w zachowanie spokoju, w ignorowanie tego... żyjącego, szalenie pożądanego, apetycznego, kuszącego, kruchego ciała... Tej poniżająco wręcz upragnionej płynnej tkanki. - Nie wierzę w uosobionego boga. - powiedział znów zamykając oczy. - Wierzę w cząstkę energii rozproszonej i wepchniętej w każdą istotę... a jak jest z innymi wampirami, to pytaj inne wampiry. - zaśmiał się odchylając głowę w tył i opierając na oparciu ławki. - Przyznam, że nie raz spotykałem idiotów organizujących się w grupy po kilka osób, i czczących innego idiotę starszego od nich o kilka lat. Obserwowanie ich to świetna nauka na błędach innych... a jak już doszło co do czego... - oblizał się znacząco. - I tak zginęliby w mniej przyjemny sposób. A tak, wierzyli, że oddają się komuś idealniejszemu. Głupcy. - dodał szeptem.
| |
| | | Oscar
Liczba postów : 149 Join date : 31/08/2010
| Temat: Re: Park. Nie Wrz 19, 2010 6:37 pm | |
| - Chyba rozumiem - powiedział cicho, przyjmując dotyk wampira z niebywałą dla niego obojętnością. Jakby to właśnie mu się należało, jakby robił mu łaskę swą skórą tak chętną do pieszczot. Zaskoczyła go ta odpowiedź - nigdy nie myślał o bogu, którego czcili ludzie; uważał to za raczej urocze w ten słodki, głupiutki sposób. Religia zupełnie go nie przekonywała, nie interesowała, bo niosła ze sobą przedziwną, irytującą atmosferę mistyczności. A poza tym była strasznie nudna i fałszywa, zdecydowanie fałszywa. No, ale nie można przecież ludziom odmawiać fantazji i skuteczności w organizowaniu zupełnie niezorganizowanych organizacji! - Masz jakieś wartości? - ponowił pytanie. - Coś, co karmi twą wątpliwą duszę i zajmuje najważniejsze miejsce w twojej egzystencji? Oblizał usta - bóóóg. Nagle Oscar zerwał się (na ile to było możliwe w stanie skrajnego wyczerpania) z kolan wampira, jakby właśnie teraz coś do niego dotarło. Spojrzał na niego z fascynacją i niepokojącym uśmiechem. Oczywiście nie było to tak efektywne jak zazwyczaj, aczkolwiek to intencje się liczą. - Ile masz lat? - zapytał, palcem wskazującym przesuwając po kości policzkowej. - Widziałeś Jezusa?
| |
| | | Satavius
Liczba postów : 196 Join date : 25/08/2010
| Temat: Re: Park. Nie Wrz 19, 2010 7:20 pm | |
|
- Nie, nie mam. Nie wierzę w... - w skazał na niebo. - Staram się jednak być miły dla starszych i chodzić spać po wieczorynce. - odpowiedział wyraźnie rozkojarzony, starając się o dobry humor. - Hm, tak naprawdę nie krzywdzę tych, których nie muszę krzywdzić. - nie miał nawet zamiaru mówić, co nim rządzi, co gra w jego 'sercu', bo tymczasowo wyło ono o krew. Gdy demon podniósł się strącił jego marynarkę i chustkę na ziemię. Satavius schylił się po ubranie, strzepnął piasek i znów okrył śmiertelne ciało materiałem, jakby mimochodem, nie myśląc, co robi. - Nie, nie widziałem Jezusa... - zaprzeczył. - W tym czasie przebywałem na zachodzie Europy. Wtedy wieść rozchodziły się wolniej, niż dziś, wiesz zapewne o tym. Nie zdążyłem dowiedzieć się o Chrystusie przez te 34 lata jego życia. - oparł głowę na dłoni. - Prawdę mówiąc, nie jestem pewien, czy taka persona chodziła kiedyś po tej ziemi.
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Park. | |
| |
| | | | Park. | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|