Satavius zamilkł wpatrując się w oczy demona niemal z błagalnym wyrazem. Był skonsternowany do granic możliwości.
- Ja.. no.. ta...k jakby. Urodziłem się w.. G.. Gallii. - kompletnie nie myślał nad tym, co mówił, analizował dogłębnie to, co usłyszał. Pogrążony we wspomnieniach... Ależ jak to!? Satavius wkładał wiele uwagi w nieujawnianie swoich wspomnień czy przynależności kulturowych, a tu takie zaskoczenie!
- Wino! - wykrzyknął po dobrej minucie milczenia. - Tak, wino! Wino, jasne, wino, czemu nie wino? To dobry pomysł: wino! Wino, Oscar! - wampir albo ześwirował, albo zagubił się między swoim światem, a tym rzeczywistym. - Oscar... - uśmiechnął się złowieszczo, niespodziewanie dochodząc do konsensusu ze wszystkimi ego. Przysunął się do jego twarzy i przyssał do płatka ucha, zaraz jednak przestał. - Oskar, komm mit mir. - wziął go pod ramię i wolno ruszył w stronę najbliższego lepszego sklepu z winami, potem nad jezioro...